niedziela, 1 lutego 2015

Najlepsza zupa świata - zupa harira

Nie ma lepszej, po prostu. Wypróbowaliśmy ją dzięki Jadłonomi i momentalnie zyskała miejsce na podium. Idealna na zimę i trochę martwię się, że latem będzie trzeba zrobić sobie od niej odwyk. No, chyba że akurat spadnie dużo deszczu, będzie szaro. Bo harira to zupa ostra, gęsta, sycąca - idealna na zimę i niepogodę. To wypasiona wersja pomidorówki, to coś pomiędzy zupą a gulaszem, to czysta przyjemność w pierwotnej postaci - jedzenia zupy z grubą pajdą chleba, z miseczki.
Kiedy ją zrobimy jemy na obiad, potem na kolacje i na obiad w kolejny dzień, i w kolejny (już w pracy), a resztę mrozimy, choć niewiele tego zostaje.

 




Składniki:
  • 1 szklanka ciecierzycy z puszki lub 1/2 szklanki ciecierzycy namoczonej przez noc i ugotowanej do miękkości
  • 1/2 szklanki czerwonej soczewicy
  • 1 szklanka zielonej soczewicy
  • 1 szklanka passaty pomidorowej lub przecieru pomidorowego
  • 1 puszka krojonych pomidorów
  • 1 cebula
  • 1 mała marchewka
  • 2 litry wody
  • 2 łyżeczki kuminu
  • 1 łyżeczka imbiru
  • 1 łyżeczka cynamonu
  • 1 łyżeczka ostrej papryki
  • 1/2 łyżeczki słodkiej papryki
  • 1/2 łyżeczki nasion kolendry
  • 2 ziarna ziela angielskiego
  • pęczek kolendry, czyli około 1/2 szklanki zgrzebnie pociętych liści i łodyżek kolendry
  • kilka gałązek pietruszki
  • olej do smażenia
  • sól
  • oraz do podania: kilka ćwiartek limonki lub cytryny


Cebulę i marchewkę pokrojoną w kostkę podgrzać na dnie garnka, w którym będziemy robić zupę. Dodać przyprawy.  Smażyć przez około 5 minut, a następnie dodać pomidory i przecier - dalej smażyć na małym ogniu.  Dodać soczewicę, sól i zalać wszystko wodą, dokładnie mieszając. Po około 20-30 minutach dodać ciecierzycę. Kontrolujcie gęstość zupy i to, jak zachowuje się soczewica. 

Po więcej szczegółów odsyłamy na bloga Jadłonomi.













       

       








niedziela, 18 stycznia 2015

Warzywne sajgonki z ostrym sosem

 Sajgonki z surowymi warzywami w środku do domu przywiozła Marta, która poznała je na urodzinowej imprezie koleżanki. To tak naprawdę nic trudnego - papier ryżowy i wybrane warzywa. Ponieważ prowadzimy dość nudne życie nie podajemy ich na imprezach, bo zwyczajnie ich nie organizujemy, ale gdybyśmy to robili, byłyby obowiązkowym ich elementem. Tymczasem pojawiają się od czasu do czasu na kolację, robione np. przy okazji obiadu. 
Wielkim plusem tego przepisu jest ostry sos, który cudownie współgra ze słodkawymi warzywami i papierem ryżowym.  Jemy oczywiście palcami, obficie się przy okazji brudząc. 



Sajgonki: 
6 posiekanych dymek
1 żółta papryka (lub w innym kolorze, wedle fantazji)
1 marchew
1/2 szklanki poszatkowanych liści kapusty pekińskiej
2 łyżki posiekanego imbiru, obranego i drobno posiekanego
2 ząbki czosnku, rozgniecione
2 garście kiełków soi
2 łyżki słodkiego sosu chili
2 łyżki sosu sojowego light
2 łyżki oleju sezamowego
24 arkusze papieru ryżowego
4-6 długich źdźbeł szczypiorku

Sos Nouc Cham:
1/2 małego ogórka, oczyszczonego z pestek i pokrojonego w plastry
1 ząbek czosnku, rozgnieciony
2 łyżeczki cukru trzcinowego
1 papryczka chili
2 łyżki sosu sojowego (lub wegetariański sos rybny)
sok z limonki
1 łyżka prażonych orzeszków archidowych, grubo posiekanych

Delikatnie zmieniony przepis pochodzi z "Kuchni wegetariańskiej" Nicoli Graimes.

W duże misce zmieszać wszystkie warzywa, w drugiej sosy i olej. Dolać sosy do warzyw, wymieszać.

Papier ryżowy namaczać około 10 sekund, rozłożyć, wypełnić masą warzywną (niecała łyżka na środku), zawijać sajgonki. Dobrze jest zwinąć najpierw papier od dołu, a dopiero potem z boku.

Składniki sosu wymieszać w miseczce. Sajgonkę można przewiązać źdźbłem szczypiorku. Odstawić na jakiś czas, by papier ryżowy stężał. 

środa, 14 stycznia 2015

Kotleciki z quinoa, purre z groszku i azjatycki colesław - tradycyjny obiad (no, prawie)

   Trzeba przyznać, że duża część naszego wegetariańskiego jedzenia ma konsystencję jednogarnkową. Składniki są ze sobą wymieszane - a najlepiej je się je (język polski, taki piękny) z miseczki. 
   Od czasu do czasu trzeba jednak zrobić tradycyjny polski obiad, który składa się ziemniaków, kotleta i jak trzeba to odrobiny warzyw. No, a w niedzielę, to już koniecznie tak jeść trzeba. 
A zatem minionej niedzieli tak właśnie jedliśmy. Był kotlet z quinoa, było purre z zielonego groszku, no, i do tego trochę warzyw (to taki nasz żarcik - trzeba zrobić trochę warzyw do tego obiadu, mówimy przy prawie każdym, wegetariańskim przecież, obiedzie) w postaci azjatyckiego colesława.



Kotleciki z quinoa

quinoa, mąka razowa, olej, natka pietruszki, sól, pieprz (proszę użyć sławnej miary: na oko)

Ugotować i wystudzić komosę. Z oleju i mąki zrobić ciasto swobodnie spływające z łyżki. Dodać komosę i pietruszkę. Formować kotleciki i smażyć na złoto z obu stron.

Przepis pochodzi z książki: Nasze Kasze

Purre zielonego groszku

mrożony zielony groszek, śmietanka kremówka, listki mięty, sól, pieprz

Groszek wrzucić na wrzątek, gotować chwilę. Zmiksować/ zblendować z odrobiną śmietanki i miętą. Doprawić.


Colesław

biała i modra kapusta, marchewka, imbir, olej sezamowy, oliwa, sól, pieprz

Poszatkować kapusty, zetrzeć marchew na tarce. Imbir zetrzeć na najdrobniejszej tarce, wycisnąć sok i zmieszać go z oliwą i olejem sezamowym. Doprawić solą i pieprzem, wymieszać z warzywami.

Oba przepisy pochodzą z książki: Kuchnia wegetariańska

Kolejnego dnia z wszystkich produktów można przyrządzić sobie lunch do pracy - bądź to w formie pierwotnej, bądź jako nietypowa tortilla - kotlet, surówka z sosem - purre z groszku, dołożyć można pomidora, cebulę czy inne warzywa wg upodobania.  Tak swój lunch zjadł J. 
M. po powrocie z pracy dojadła resztkę purre i kotlecik z porcją kuskusu. 
Kotleciki można mrozić. 

niedziela, 11 stycznia 2015

Rogaliki na śniadanie

Od czego się zaczyna? Od śniadania, naturalnie.  Najlepiej dość obfitego, dobrego, które sprawia przyjemność. Oczywiście, najlepsze jest takie, przy którym nie trzeba się spieszyć. Powinnam dopisać, że obowiązkowo jedzone w piżamach, ale my akurat jemy zawsze ubrani. Jak już wstajemy, to wstajemy. Jarek w ogóle ma wysokie standardy jedzenia - nie dzióbać w telefonie czy tablecie. Dopuszczalny jest telewizor, czego z kolei nie lubię ja, ale jakoś sobie radzimy. Ach, do stołu nie można się spóźniać, ale kto by się spóźniał na takie śniadanie? 



Śniadanie proste, ale co ciekawe połączyło nasze smaki i zwyczaje. Bo śniadanie przeważnie jemy zupełnie różne i każdy robi je sobie sam. Dla Marty - owsianka z różnościami w środku. Dla Jarka zawsze coś wytrawnego, najlepiej z jajkiem. 
A to śniadanie? 
Gwoździem programu były świeżo upieczone rogaliki z ciasta francuskiego. W środku do wyboru dwa nadzienia - obłędny, wspaniały, jedyny, najpyszniejszy słodki krem z pistacji lub dobra, swojska czekolada.  Do tego świeże owoce, kawa, sok. 
Można cieszyć się dniem. 


Rogaliki z ciasta francuskiego: 

Gotowe ciasto francuskie
Wybrane nadzienie, u nas: 
- krem z pistacji
- czekolada
Opcjonalnie roztrzepane jajko do posmarowania rogalików. 

Z ciata wykroić trójkąty w wielkości według uznania. U podstawy trójkąta ułożyć nadzienie - łyżeczkę kremu lub pokruszoną kostkę czekolady. W drugiej wersji - rozsmarować pastę na całym trójkącie. Trójkąt zwijać od postawy i uformować rogalika. Posmarować jajkiem. Piec 20 minut na środkowej półce piekarnika rozgrzanego wcześniej do 220 stopni Celsjusza. 

Roztropne Panie, nadobni Panowie,

oto kolejny blog kulinarny. Pokusa posiadania takowego okazała się zbyt silna do odrzucenia, więc jest. Bez myśli przewodniej, chcemy po prostu pokazać, co jemy w domu. 
  Dom to dla nas niesłychanie ważne miejsce. Nasze zasady, nasz świat, nasza codzienność. Niepowtarzalny klimat, zapachy i zwyczaje.  Lubimy tu spędzać czas, lubimy spędzać czas razem. Bez fajerwerków, pomału i leniwie. 
   A co jemy? W domu zawsze wegetariańsko, bo Marta jest wegetarianką.  Jarek śmieje się, że to kuchnia dla dziwaków, ale to właśnie on odpowiada za wszystkie potrawy. Marta gotować nie umie, jest tylko tanią siłą roboczą i autorką zdjęć.  No i sprząta. Ale to sprawiedliwy podział ról - Jarek oddaje się gotowaniu całym sobą i to, co gotuje jest zazwyczaj po prostu pyszne. 
   Razem przeglądamy książki kucharskie, blogi i komponujemy nasze menu.  

Zapraszamy do naszego domu.